Dobry film, rewelacyjna Binoche, przygnębiający, ale i przyjemny klimat paryskiej żulerki o poranku, jednak główny bohater powoduje u mnie taką agresję, że miałabym ochotę go utopić. Egoistyczny, zaborczy psychopata. Ja wiem, bo samotny, opuszczony, nieszczęśliwy, bo życie jest złe, a ona sama chciała, ale mimo wszystko mojej sympatii w ogóle nie wzbudza. Ktoś ma podobne odczucia?
dla mnie ta ich miłość od początku do końca nie była prawdziwa, szczególnie przez samego alexa, który chcial miec michele niejako na wlasnosc. W ogole nie pragnal jej dobra, chcial zaspokoic wlasne potrzeby - zwlaszcza po utracie hansa - ostatniego bliskiego. Mam wrazenie ze, biorac pod uwage te egoistyczne przeslanki, "zakochalby sie' w jakiejkolwiek dziewczynie, ktora pojawilaby sie na moscie. Najgorsze jest to, ze nie do konca rozumiem zabieg rezysera, czemu uczynil z niego postać negatywną...
[MAŁY SPOIL]
Podzielam Twoje zdanie - Alex, w sytuacji, w której się znajdował, nie bardzo miał szansę na poznanie dziewczyny, więc jak się już trafiła, to postanowił ją sobie przywłaszczyć i do miłości to średnio podobne, skoro myślał tylko o sobie a do tego bywał wobec "ukochanej" brutalny. Zastanawiająca jest też postawa Michele. Rozumiem, że potrzebowała bliskości, spisała siebie na straty i było jej już jakby obojętne to wszystko, ale jednak wróciła do Alexa. Myślę, że to objaw jakiegoś masochizmu. Ogólnie film jest ciekawy i poruszający, ale nie jako opowieść o romantycznej i trudnej miłości, ale o uczuciach patologicznych i toksycznych.
Sądzę, że reżyser nie planował stworzenia postaci negatywnej ani pozytywnej, po prostu przedstawił człowieka o takim rysie psychologicznym. I to jest właśnie, wg mnie, najciekawsze w tym filmie - nie jest to zwykła, ckliwa opowiastka, ale obraz, który pozostawia wiele wątpliwości i sprzecznych emocji.