PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=30641}

My, dzieci z dworca Zoo

Christiane F. - Wir Kinder vom Bahnhof Zoo
7,3 47 064
oceny
7,3 10 1 47064
My, dzieci z dworca Zoo
powrót do forum filmu My, dzieci z dworca Zoo

kompletna załamka. Wczoraj obejrzałam, dzisiaj cały dzień o nim myślę i wyszukuję informacji o książce i prawdziwej pani Christiane. Jestem cholernie wrażliwą osobą i przeżywam wiele filmów. "My dzieci z dworca zoo" podobał mi się, ale tak jak mówię spowodował kolejne zamieszanie w mojej psychice jak inne niektóre filmy jakie obejrzałam. Książkę natomiast czytałam fragmentami i same one już potrafiły wzbudzić we mnie szok. Chciałabym przeczytać tą książkę, ale czuję że się w niej pogrążę i każdego dnia ją czytając, będę myśleć tylko o niej. Chwilami moja wrażliwość mnie przeraża, ale wracając do filmu: Szokujący, prawdziwy i po prostu dobry. Oglądając go bardzo wczułam się w losy tych bohaterów. Mam tylko jeden kłopot. Temat narkotyków chyba od zawsze mnie fascynował, a jednocześnie budził we mnie przerażenie. Przez pewien czas skończyłam o tym myśleć jednak po obejrzeniu tego filmu, znowu się zaczęło. Chcę tutaj przez to powiedzieć, że film trochę zachęca do ćpania. Relacje tych narkomanów były raczej pozytywne - wszyscy się przyjaźnili i dbali o siebie. A mówi się, że w takim towarzystwie nie ma miejsca na przyjaźń. Kolejny motyw to miłość Christiane i Detlefa. Bardzo miło mi się ich oglądało i ich miłość oraz te okoliczności w jakich się poznawali/spędzali czas, w pewien sposób były dla mnie fascynujące. Po raz kolejny zaczynam sie bać, czy kiedyś coś mnie nie podkusi żeby spróbować jakiegoś narkotyku. Mam nadzieję, że nie :) Na koniec jeszcze porównanie: jest to mój drugi obejrzany film o tego rodzaju tematyce - pierwszym był Requiem dla snu. Porównując oba te filmy, jak dla mnie wygrywa "My, dzieci z dworca Zoo". Film oceniam na między 6, a 7, ale... dałam 7. :)

To ciekawe, że nawiązałaś akurat do "Requiem" bo to są te dwa filmy po których obejrzeniu poczułem nieopisaną pustkę i jakieś wyższe uczucie przygnębienia nieznane mi wcześniej. Rzecz w tym, że jeden z nich był dla mnie naprawdę wybitny i mocny, drugi zaś był już tylko mocny i dużo bardziej po prostu życiowy. "Requiem" zalicza się do kina psychologicznego, podczas gdy "Dzieci z dworca ZOO" to kino biograficzne, co za tym idzie bardziej realistyczne. Sam film jest również opisem tego co działo się w Niemczech w tamtych latach, wynika z tego, że nie działo się praktycznie nic, przynajmniej nic co mogłoby zainteresować ówczesną młodzież.
Mur Berliński był w swoim czasie rzeczywistą granicą między strefą wpływów USA, a Układem Warszawskim. Przez co Berlin znajdował się w centrum działań powiązanych z prowadzoną wtedy zimną wojną. Musiało to odbić się na mieszkańcach, którzy nie mogli nawet swobodnie się poruszać po kraju. Paradoksalnie w tym czasie to ludność niemiecka została odizolowana.
Klimat filmu i klimat Niemiec, a przynajmniej Berlina tamtych lat ukazanych w "Dzieciach.." jest na tyle przygnębiający i zimny, ze zaczyna mi być szczerze szkoda osób, które dorastały tam w tym okresie.
Abstrahując od tematów historycznych, a wracając do filmu, muszę przyznać, że sam jego klimat nie podobał mi się w żadnym stopniu, przez co może moja ocena filmu jest trochę zaburzona. Z drugiej strony niekoniecznie bo w mojej opinii relacje między bohaterami były płytkie jak cholera i ograniczyły się do ćpania lub pobieżnych stosunków na linii matka- córka. Praktycznie nie pamiętam, żeby C. i D. w ogóle rozmawiali ze sobą, poruszali jakiekolwiek tematy. Film pokazywał głównie ich zachowanie/ oddziaływanie na siebie co mi wydaje się uproszczeniem i pójściem na łatwiznę. Nie czytałem książki i nie zamierzam, ale zastanawiałem się czy w książce też nikt nie wydawał siebie żadnych odgłosów lub był tak sztywny i sztuczny dopóki czegoś nie wziął, a potem to już tylko te przymrużone oczy...
W ""Requiem" pokazane zostały różne rodzaje uzależnień, przez co film nabiera trochę szerszego kontekstu, a pod względem artystycznym i refleksyjnym wchodzi na wyższy poziom.
Po seansie "Dzieci" można jedynie stwierdzić - dobra zrobili to, co z tego, jakie to ma znaczenie? Można się zagłębić w historię Berlina tamtego okresu lub historię Christiane, ale nie bardzo można analizować film, bo nie ma praktycznie czego. Rzecz w tym, że jest on po prostu słabą ekranizacją mocnej książki. Co nie zmienia faktu, że zrobienie lepszej może było po prostu niemożliwe.

ocenił(a) film na 4
mixesnuss

Relacja Christiane i Detlefa była o wiele barwniej i dokladniej opisana w książce. Ogolnie caly film to ledwie namiastka wspaniałej książki. Jest wiele okrojonych wątkow, bądz w ogole nie są opisane. Bardzo polecam najpierw przeczytac.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones