Dałbym 9tkę za kapitalną grę Nicholsona i Morsa, jednak film sam w sobie jest daleki od doskonałości. Przez większość czasu podziwiamy zabawy głównego bohatera z prostytutkami... Nie sądzę, żeby to była najlepsza droga, jaką mógł obrać reżyser/scenarzysta. Jednak najbardziej wkurzyła mnie muzyka przy finałowej scenie... Jakby to było jakieś ciepłe, szczęśliwe zakończenie... Mimo to film obejrzałem z przyjemnością, podziwiając to, co się podziwiać dało, dlatego skłonny jestem dać 8/10