Poruszająca historia miłości, cierpieniu , nadziei i walce o siebie i o bliskich.
Myślę że warto obejrzeć, zwłaszcza że większość filmów o tamtych czasach pokazana jest z innej perspektywy.
,,jak rozpętałem drugą wojnę światową", ,,czterej pancerni i pies" jak też ,,furia" i ,,bękarty wojny" i ,,snajper" ale to chyba nie o tej wojnie.
Ależ to ta sama perspektywa - najogólniej mówiąc lewicowa. "Bękarty wojny" to żadna perspektywa ,bo to political fiction. Chodziło mi o perspektywę frankistów, żołnierzy wyklętych itd. Ciężko będzie znaleźć coś poza estońskim "1944". Domyśl się dlaczego.
nie lubię odnosić się do filmów ,które ponad rok temu widziałem, stąd taka z d. moja odpowiedź.
Typowe dla filmów o wojnie jest wojna ,a przecież wojna to ludzie, jednostki ,ich próba odnalezienia się w tym ,ich cierpienie. Nie interesuje mnie żołnierz i cała ta machina. Ważny jest w tym człowiek i tu własnie uwaga była bardziej na jednostce , niż na otoczce skupiona.
Twoją wypowiedź uznałem wcześniej za zaczepną , a nie miałem nastroju, dlatego tak odpowiedziałem.
Przepraszam.