Do momentu pojawienia się Marii Eleny film jest przeciętny a nawet nużący. Natomiast od tego momentu ożywa i ujawnia prawdziwe, ciekawe emocje. Nie wiem komu przyszło do głowy nazwać to komedią. Śmiechu tu na lekarstwo - to dramat obyczajowy. Ciekawe, że podpierając się marką i magią Barcelony i Hiszpanii film w rzeczywistości nie wykorzystuje potencjału tego klimatu. Wygląda to jakby Woody Allen poza Nowym Jorkiem gubił się w klimacie miejsc.. Zadziwiająco nieangażujący ale i tak ciekawy Bardem. Infantylne postacie Amerykanek, być może celowo, żeby zaakcentować tombakowość amerykańskiej klasy średniej. Ciekawa, końcowa wolta Cristiny - ładnie deformująca trójkąt w którym jej postać wydawała się podrzędna. Kino warte obejrzenia ale poniżej moich oczekiwań.