Już dawno nie trafiłam na serial, który z taką prawdziwością i szacunkiem pokazywałby radzenie sobie z żałobą po odejściu bliskiej osoby. O ile sezon 1 ma w sobie więcej gorzkiego humoru, o tyle drugi jest już mocnym emocjonalnym studium żałoby. Najbardziej wzruszyła mnie scena, gdy Tony siedzi na cmentarzu ze znajomą i mówi jej, że tak naprawdę nic nie jest okej i nawet na chwilę nie przestaje cierpieć a jego żarty i przytyki to wyuczona fasada. Oj tak, jakże to jest prawdziwe! Popłakałam się też, jak Tony żegnał ojca i na sam koniec w finałowej scenie. To apogeum cierpienia zagrane mistrzowsko i walka psa o swojego pana również. Nawet teraz, dzień po seansie mam łzy w oczach. Ten serial trafia do głębi serca osób, które same przeżyły stratę bliskiej osoby i takich, które walczą z depresją bo dokładnie pokazuje, jak muszą oni walczyć o każdy dzień, że cierpienie czasami just już nie do wytrzymania, że śmierć wydaje się ukojeniem. Ricky, jesteś mistrzem!
Dodatkowym plusem są postacie drugoplanowe. Wielokrotnie w drugim sezonie śmiałam się z nimi i płakałam, a nie jestem jakąś wybitnie emocjonalną osobą. Po prostu, prawdziwość tego serialu rozwala mnie na łopatki.
Piękna recenzja! Całkowicie się pod nią podpisuję. Doskonale ujęte to, co też myślę o tym serialu. Brawo dla Ciebie :))